Kocham polskie kino
  • Artykuły
  • Recenzje
  • Filmy
  • Seriale
  • Kontakt
Kocham polskie kino Kocham polskie kino
KOCHAM POLSKIE KINO
  • Artykuły
  • Recenzje
  • Filmy
  • Seriale
  • Kontakt
  • Filmy
  • Polecane
  • Recenzje

Po co Smarzowskiemu drugie Wesele – recenzja

  • 30 kwietnia 2022
Total
0
Shares
0
0
0

Sytuacja, w której reżyser robi po raz drugi film o tym samym tytule i o podobnej tematyce jest co najmniej wyjątkowa. A jednak Wojtek Smarzowski postanowił zrobić drugie Wesele. Wygląda to trochę tak, jakby chciał powiedzieć coś w stylu „eee słuchajcie, tamto Wesele to mi trochę nie wyszło, mogłem lepiej i teraz jak już mam nazwisko, renomę, styl i wielkie, wielkie pieniążki, to wam pokażę jak to powinno być zrobione”. Wyszło tak samo jak poprzednio, ale inaczej. Same same, but different.

I teraz ważna informacja dla tych, którzy pamiętają pierwsze Wesele – od tamtego czasu minęło 18 lat. Jezu, osiemnaście wiosen. Wtedy nikt praktycznie nie słyszał o Wojciechu Smarzowskim, a jego film od razu zrobił furorę. Zgarnął masę nagród (choć w Gdyni przegrał z Pręgami Magdaleny Piekorz), a wszyscy zachwycali się nowym językiem filmowym. To wtedy po raz pierwszy szeroka publiczność zobaczyła charakterystyczny dla Smarzowskiego turpizm i brudne, szare twarze polskiego społeczeństwa. Wielu ten język uwiódł i skutecznie zachęcił do oglądania filmów tego twórcy (w tym mnie, a co!).

Potem były m.in. świetna Róża, wspaniały Dom zły, czy niezwykła Drogówka. Po latach filmy Smarzowskiego już nam się opatrzyły. Brutalne czy mocne sceny nie szokowały tak bardzo, można było się ich spodziewać. Cisnęło się więc pytanie, czy w twórczości reżysera pojawi się jeszcze coś nowego, czy wszystko już widzieliśmy. I wtedy wszedł Smarzowski i powiedział „Podobało wam się? No to teraz będzie od nowa, jeszcze raz”. A no bo właściwie czemu nie.

I zrobił drugie Wesele. Oglądając ten film miałem wrażenie, że oglądam ten sam obraz, widziałem to już przecież. Znowu jest impreza weselna, zamożny gospodarz ze swoimi układami, jest nowa fura w prezencie, ksiądz, co ma znajomości i pieniądze. I jest też osobna kamera, pan co kameruje (tak, kameruje!). W pierwszym Weselu to była postać grana przez Macieja Stuhra, teraz bohatera nie widzimy, bo nie ma on żadnego znaczenia. I, tak jak poprzednio, Smarzowski portretuje Polaków, pokazuje wszystkie przywary, uprzedzenia, lokalne układy i układziki. Właściwie można by powiedzieć, że do tego miejsca nowe Wesele jest zupełnie nieinteresujące (no bo przecież to już było).

wesele, reż. wojtek smarzowski, fot. kino świat.

Ale jest jedna różnica. Cały ten portret Polaków osadzony jest tym razem w bardzo konkretnym miejscu i czasie. Pamiętacie gdzie odbywało się pierwsze wesele? Ja też nie. Przeczytałem teraz w opisie, że „w jednej z podkarpackich wsi”. A teraz uroczystość ma miejsce w Łomży (albo w okolicach). Łomża na mapie historii Polski to jedno z tych miejsc, gdzie miał miejsce pogrom Żydów. I jak się też przypatrzycie na literę „L” na plakacie filmowym (albo na samym początku filmu, gdy pojawia się tytuł), to dojrzycie, że to litera z alfabetu hebrajskiego (zdaje się, że lamed). I to już jest duża podpowiedź.

W tym nowym Weselu znajduję sporo analogii z filmem Pokłosie Władysława Pasikowskiego. Podobne są tam postawy ludzi, podobna jest przeszłość bohaterów i podobny problem, z jakim muszą się mierzyć. U Smarzowskiego tym razem oglądamy na ekranie dwie historie – pierwsza to ta znana nam już z wcześniejszego filmu (która de facto nas tutaj nie interesuje, znamy ją na pamięć), ale ta druga to już czasy bezpośrednio przed i w trakcie drugiej wojny światowej. To wspomnienia filmowego dziadka panny młodej. Okazuje się bowiem, że pan Antoni Wilk otrzymał tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. I być może to uruchomiło u niego lawinę wspomnień, do których razem z nim się cofamy.

wesele, reż. wojtek smarzowski, fot. kino świat.

Od tego momentu mieszają się na tym weselu dwie rzeczywistości. Widzimy współczesnych gości weselnych, ale nagle wśród nagrywanych przez kamerzystę (tak, kamerzystę) życzeń, pojawiają się postaci z pamięci dziadka. Jego pamięć jest pamięcią nas wszystkich, a dzisiejsze losy rodzin, szczególnie z rejonów Łomży, czy Jedwabnego czerpią właśnie z tych wspomnień. Czy tego chcą, czy nie. Mieszają nam się w końcu wszystkie postaci, w twarzach gości widzimy twarze przodków, pobratymców, ich język jest nowy, może zgrabniejszy, ale mówi to samo, co wtedy.

Nie wystawia nam niestety Smarzowski pozytywnej oceny (tak, jakby kiedyś to robił). Bardzo to gorzka do przełknięcia pigułka, gdy oglądamy się w tym filmowym lustrze. Ale nie trzeba daleko sięgać, bo wystarczy obejrzeć się dookoła i pewnie sami jesteśmy w stanie przypomnieć sobie to, co kiedyś zasłyszeliśmy wśród znajomych, w rodzinie, na spotkaniu czy właśnie na jakimś weselu.

Wrzucę tu tylko to, co pamiętam z filmu:
– „Żydki”,

– „Ty Żydzie”,

– „do gazu z nimi”,

– „Żydzew, żydzew, łódzki widzew, ja tej kurwy nienawidzę”

– „Nie mogę tego powiedzieć, bo zaraz będzie, że antysemityzm”.

Brzmi niestety znajomo, prawda? Każdy z nas zna kogoś, kto pewnie wypowiedział się w podobny sposób. 77 lat minęło od zakończenia drugiej wojny światowej, obok nas wybuchła już nowa wojna, a wciąż pobrzmiewają u nas słowa nienawiści. Bo nie tylko o antysemityzm tu chodzi. W Weselu mamy tego więcej. Są pełne agresji przyśpiewki kibiców (które na stadionach są normą, nikt w tym niczego złego nie widzi), są uprzedzenia wobec Niemców, wobec (a jakże!) Ukraińców, jest też to obrzydliwe nawoływanie z ambony, które dzisiaj słyszymy z ust niektórych, pożal się boże, hierarchów kościelnych. I tylko w oczach dziadka, Antoniego Wilka, widać analogie z tamtych lat.

Celowo właściwie nie opisałem tu fabuły tego filmu, bo wydawało mi się, że zdradzę zbyt dużo. Historię Polski wszyscy znamy, wiemy co wydarzyło się w Łomży czy w Jedwabnem, wiemy też, że za tym wszystkim stały losy konkretnych osób i wiemy w końcu (a przynajmniej dla mnie to jasne), że ocena moralna postaw z tamtych czasów jest niejednoznaczna, na pewno nie czarno biała. A przynajmniej nie wszystkich. Jeśli ktoś zabija jedno życie, to zabija cały świat. A jeśli ktoś ratuje jedno życie, to ratuje cały świat – mówi jedna z postaci. Dokładnie tak jest. W historii Polski, tak jak mówi jeden z „gości” weselnych, były dwie stodoły – w jednej Polaków palili, a w drugiej chowali.

damian@iamdamian.pl
7/10
Ocena i7,5
Total
0
Shares
Udostępnij 0
Udostępnij 0
Udostępnij 0
  • agata kulesza
  • michalina łabacz
  • recenzja
  • robert więckiewicz
  • wesele
  • wojtek smarzowski
Poprzedni wpis
  • Filmy
  • Recenzje

Historia z ciągiem dalszym. 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy – recenzja

  • 29 września 2020
WIĘCEJ
Następny wpis
  • Filmy
  • Polecane
  • Recenzje

To już jest sprawa polityczna – recenzja Żeby nie było śladów

  • 30 kwietnia 2022
WIĘCEJ
NAJNOWSZE RECENZJE
Królowa recenzja
Królowa to ładna bajka, ale czy ktoś w nią uwierzy? – recenzja
  • 25 czerwca 2022
4/10
Ujdzie
Tak sztucznych dialogów dawno nie słyszałem – recenzja Zachowaj spokój
  • 18 maja 2022
5/10
Może być
Życzenia rzucane w świat – recenzja Już tu nie wrócę
  • 30 kwietnia 2022
8/10
Super
Instagram
avatar
kochampolskiekino
Kocham polskie kino
32 Followers
Można, a nawet należy, zrobić to lepiej. 👑🌈 Po więcej zapraszam na kochampolskiekino.pl 6 0
Która kreacja lepsza? 😉 11 0
Są szczere, prawdziwe i bardzo skromne. I do tego mega dobre! Czy ktoś o nich słyszał, czy ktoś o nich wie? kochampolskiekino.pl #filmy #polskiekino #polskiefilmy #kochampolskiekino 4 2
Tak się powinno robić dokumenty. Po więcej zapraszam na bloga! 0 0
Obserwuj
OSTATNIE WPISY
  • Królowa recenzja
    Królowa to ładna bajka, ale czy ktoś w nią uwierzy? – recenzja
    • 25 czerwca 2022
  • 3 filmy, o których nikt nie słyszał, a przecież są zaj… tzn. świetne!
    • 7 czerwca 2022
  • 3 dostępne online dokumenty, które was poruszą
    • 22 maja 2022
SOCIAL MEDIA
Kocham polskie kino Kocham polskie kino
  • O blogu i autorze
  • Kontakt

Wpisz, czego szukać i wciśnij Enter.