Od razu powiedzmy, że mówimy tutaj o serialu ze średniej półki. I nikt nie ma do nikogo pretensji. Tak miało być. Zachowaj spokój to produkcja, po której od razu widać, że nie aspiruje do roli ambitnych, mrocznych kryminałów, choć – owszem – główną rolę odgrywa tu tajemnica. To miał być kryminał zrealizowany na odpowiednim poziomie, ale bez straszenia, bez nadęcia, bez jakiejś specjalnej mistycznej aury, bez psychopatów, morderców ani tych zmęczonych życiem policjantów, którzy z podkrążonymi oczami i papierosem w ustach potrafią tylko ciężko wzdychać. Ale w Zachowaj spokój zostały popełnione błędy, obok których niestety nie da się przejść obojętnie.
Kiedyś mówiło się o takich serialach, że są „tefałenowe”. To znaczy, że przedstawiają świat, który jest trochę oderwany od rzeczywistości. Z resztą TVN przez wiele lat zmagał się z taką łatką telewizji, która potrafi robić tylko takie seriale, gdzie wszystko jest pięknie lśniące, a role grają – użyjmy tego słowa – najmodniejsi polscy aktorzy, pięknie uczesani, jeszcze piękniej ubrani, przed lub po Tańcu z gwiazdami. No wiecie sami, pamiętamy wszyscy jak wyglądała telewizja. Teraz to się trochę zmieniło, TVN robi już nieco inne produkcje, ale to zupełnie inny temat.
W te buty wszedł Netflix. Gdyby ten serwis był w Polsce 20 lat temu i cyknął wtedy Zachowaj spokój, to ludzie pukaliby się po czołach. Ale sytuacja nieco się zmieniła, nasz kraj się mocno rozwinął, przyszły pieniądze z Unii, pojawiły się telewizory, samoloty, świat poszedł do przodu, no wiecie sami. Staliśmy się zamożniejsi. Nikogo już raczej nie irytują takie seriale, bo raz, że ludzie przestali oczekiwać produkcji bardziej realistycznych, a dwa, że świat przedstawiony w tych produkcjach przestał być już taki niedostępny, odklejony. Stał się nieco bardziej powszechny niż przed dziesięcioma laty.

A o czym mowa? Zachowaj spokój, czyli serial na podstawie powieści Harlana Cobena, opowiada o losach bohaterów, którzy – w większości – pochodzą z dość zamożnych rodzin i zamieszkują (to określenie pada w samym serialu) warszawskie beverly hills. Czyli po prostu mieszkają w mega fancy domach na przedmieściach stolicy, jeżdżą Rangem albo takim czerwonym kabrioletem (wiadomo, lans), a ich dzieci chodzą do pięknej, nowej szkoły, którą ja mogłem znać jedynie z filmów. Nawet kiedyś widziałem, że jeden z popularnych portali odnalazł to osiedle domków i jeszcze ceny za metr sprawdził.
Krótko mówiąc, rzeczywistość bohaterów Zachowaj spokój jest czymś, co ładnie określamy mianem „premium”. Ludzie w branżuni reklamowej mówią nawet wtedy, że mamy do czynienia z walorem aspiracyjnym. Ładnie. W serialu śledzimy dość sporo wątków, które przeplatają się ze sobą. Jest sporo bohaterów, z których każdy ma coś za uszami. Najważniejszą osią opowieści jest motyw śmierci Igora, ucznia miejscowego liceum. To wydarzenie poruszyło lokalną społeczność rodziców i uczniów, którzy doskonale się znają, czasami wręcz mieszkają obok siebie. Wydaje się, że dla nich wszystkich to było trudne doświadczenie i bardzo to przeżyli.

Najmocniej śmierć Igora dotknęła Adama, który był jego najbliższym przyjacielem. Widzi to jego matka, która przeczuwa, że z synem dzieje się coś niepokojącego. Wkrótce Adam znika, a jego rodzice zostają z całkiem sporą dawką tajemnic do rozwikłania. W tym samym czasie, giną kolejne osoby i kryminalne zagadki tylko się piętrzą. To taki świat, w którym poznajemy kilku nastoletnich bohaterów, którzy zmagają się ze swoimi, nierzadko bardzo poważnymi, problemami i te problemy wpływają oczywiście na życie ich rodziców.
Wychodzi więc na to, że Zachowaj spokój to serial dla nastolatków i rodziców nastolatków z pierwszego świata. I to nie jest żaden zarzut. Co więcej, od początku widzimy, że mamy do czynienia z naprawdę dobrze zrealizowaną produkcją. Tu nie ma tanich scenografii, są bardzo ciekawe lokacje, dobre zdjęcia, nawet dźwięk jest dobrze zrobiony. Brakuje nieco klimatu, ale trzeba wziąć pod uwagę, że nikt tu nie chciał robić mrocznej opowieści, to nie jest o tym. Zatem jeśli nie oczekujemy od tego serialu nie wiadomo jakiej produkcji, to można by uznać, że mamy do czynienia z serialem poprawnym doskonale. Nie wkurzasz się, że nie masz mercedesa, jeśli nie chciałeś wcale kupować mercedesa.

Zadowalasz się tym, co widzisz, bo kupujesz tę konwencję. Świat w Zachowaj spokój nie jest wcale spatynowany, jest lśniący i modny. Policjanci to nie są zmęczeni życiem detektywi z dwudniowym zarostem, a zwykli mundurowi o szlachetnym spojrzeniu, którzy raczej nie przesłuchują nikogo jak Despero („to kurwa który jest synem którego?!”), tylko grzecznie pytają. Włączając ten serial musicie się z tym liczyć. Nie można zatem czynić tutaj zarzutu, że tej produkcji brakuje czegoś, czego prawdopodobnie producenci wcale nie chcieli pokazywać.
Ale niestety z tym wszystkim wiążą się dość przykre konsekwencje. Pominę już fakt, że niektóre wątki są dość mało wiarygodne, bo musiałbym tutaj za dużo zdradzić, łącznie z wydarzeniami z ostatniego odcinka, w którym wszystko przyspiesza i zmienia się w istną karuzelę absurdu. Ok, tu się możemy spierać, bo jeden rabin powie tak, a drugi rabin wiadomo. Ale niestety w tym ładnym świecie najbardziej razi, to jak ze sobą rozmawiają bohaterowie. Słuchajcie, nikt tak do siebie nie mówi, serio. Dialogi bywają niesamowicie sztuczne, aż czasem trudno mi było się z nich nie zaśmiać (a to niedobrze). No bo przecież ludzie nie rozmawiają ze sobą podkreślając swoje imiona.
„Gdzie on jest, Wiera? Nie wiem, Natan!” – rozmawiacie tak ze znajomymi? Gdzie kupiłeś tę koszulkę, Jakub? W sklepie, Damian. Aha, ok. Matko, przecież nikt tak nie mówi. A już rekord pobito w scenie, w której pada okrzyk „Pani Joasiu, morda!”. W sensie, że ktoś poprosił Panią Joasię o zamknięcie mordy? Z początku chciał być kulturalny, użył nawet wołacza, ale potem już bezceremonialnie „morda” zamiast „proszę przestać mówić”?

No widzicie, niby to tylko dialogi, ale, o matko, ich sztuczność kładzie się cieniem na cały serial. Trudno o nich nie wspomnieć oceniając ten serial, trudno też uwierzyć w to, co dzieje się na ekranie, bo przez to bohaterowie stają się po prostu mniej wiarygodni. A to niestety psuje cały przekaz.